Kiedy Chris Wong na swoim blogu zamieścił wezwanie dla wszystkich majsterkowiczów do wspólnego zbudowania stołków warsztatowych, zgłosiłem się myśląc „może być fajna zabawa”. Nawet nie przypuszczałem, jak to się wszystko potoczy.
Ponownie okazało się, że rozpoczynając jakąś drogę, nigdy nie wiemy dokąd o którędy nas ona zaprowadzi.
Plan
Na początku wydawało się wszystko proste. Zrobić stołek, zrobić kilka zdjęć. Bułka z masłem. Wyzwania zaczęły się z pierwszymi pracami projektowymi. Jakie wymiary? Okrągły czy kwadratowy? Płaski czy profilowany? Jak zamocować nogi? Jak grube nogi?
Kiedy projekt był gotowy myślałem, że pół sukcesu już za mną. Czasu było dużo, więc nigdzie się nie spieszyłem. Na kilka dni przed startem okazało się, że nie mam wystarczająco dużo drewna dębowego, z którego chciałem zrobić stołek. Nie było również czasu na dokupienie drewna. Nie było dębu, ale znalazło się wystarczająco dużo orzecha amerykańskiego. Nagle stołek z jasnego zrobił się ciemny.
W pogoni za czasem
Kolejnym wyzwaniem okazał się czas. No bo co to za sztuka zrobić stołek? Trzy-cztery godziny maksymalnie. Niestety rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Projektowanie zajęło 2h, klejenie drewna na nogi około 1h, montaż zajął 3 noce po 4-5h. W sumie około 17 godzin. Oczywiście część z tego czasu była przeznaczona na dokumentowanie całości (pewnie jakieś 5h), jednak i tak to istotnie więcej niż przewidywałem wcześniej.
Poprawki
W trakcie montażu okazało się, że projekt który zrobiłem nie daje wskazówek dotyczących wymiarów poszczególnych elementów i sposobu ich wykonania. Po prostu rysując nie myślałem o tym. To się zemściło. Po godzinie przyglądania się własnym planom podjąłem decyzję, że muszę to zaprojektować jeszcze raz – tym razem z myślą o łatwości wymiarowania drewna.
Rezultat
Efekt zaskoczył mnie samego. Zamiast typowego dębowego stołka zrobiłem masywny oryginalny stołek z orzecha amerykańskiego. Wyszło na tyle ciekawie, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy przypadkiem stołek nie powinien być elementem wyposażenia kuchni zamiast warsztatu. Przy wyspie kuchennej wygląda bardzo dobrze.
Małe podsumowanie.
W miarę prosty projekt, który można zrobić dość łatwo w domowym warsztacie. Wykonanie projektu daje bardzo duży skok umiejętności. Efekt, jaki można uzyskać może być bardzo satysfakcjonujący.
Historia stołka:
- Projekt stołka
- Przygotowanie do budowy stołka
- Budowa stołka – dzień pierwszy
- Budowa stołka – dzień drugi
- Budowa stołka – dzień trzeci
- Stołek barowy z drewna orzechowego
A, ja trochę z innej beczki, ale w temacie, jak tam spisuje się po czasie grubościówka? jakieś problem? A poza tym fajny taboret 🙂
Dzej
Grubościówka całkiem fajna jak do zastosowań domowych. Ma szereg wad i szereg zalet.
Zalety:
+ mała
+ dość szeroka jak na takie urządzenia
+ ładnie pracuje – wyrównuje materiał bardzo ładnie
+ bardzo przystępna cena
+ mała, lekka
Wady:
– Wykonanie nie pozwala na osiągnięcie wysokiej precyzji – stolik z cienkiej blachy odkształca się w trakcie pracy
– trudna regulacja podpór
– głośna – bez ochrony słuchu nie da rady
– łatwo się zapycha wiórami
Do zastosowań amatorskich jest całkiem przydatna. Jak ktoś poważnie myśli o pracy w drewnie w warsztacie domowym a może sobie pozwolić na nieco hałasu i kurzu – bardzo dobry pomysł.
Nie polecam do bloku 😉
Pozdrawiam
— Andrzej
Tak sobie czytam coraz bardziej uważnie wszystkie wpisy o stołku (bo bierze mnie coraz większa chętka coś podobnego sobie sprawić) i takie mi się pytanie urodziło:
na przedostatnim zdjęciu z wpisu „trzeci dzień” widać dość wyraźnie (chyba), że nogi mają czoła, te zwrócone w stronę siedziska, prostopadłe do długich boków nóg. Czyli nie są równoległe do siedziska. Zapewne po sklejeniu zostały jakoś zrównane – i tu moje pytanie: jak? i pochodne: a co z przeciwległymi czołami, tymi stojącymi na podłodze?
I z zupełnie innej beczki: zafrapował mnie ten winkiel:
http://warsztat-domowy.pl/wp-content/uploads/2014/01/2014-01-26-00.09.10.jpg
Gdzie takie coś można nabyć?
Będący pod coraz większym wrażeniem,
m.ki
m.ki,
Dziękuję za ten komentarz.
Nogi rzeczywiście zostały przycięte prostopadle do krawędzi nogi, jednak na koniec, po sklejeniu zostały doprowadzone do porządku za pomocą szlifierki taśmowej. Uznałem, że przy tej ilości materiału nie ma sensu tego piłować lub dłutować. Szlifierka była skuteczniejsza. Oczywiście nogi od spodu zostały również potraktowane szlifierką taśmową.
Wyjawię tu drobny sekret. Przy robieniu wszelkich mebli czteronożnych wykańczam nogi od spodu szlifierką, wyrównując przy okazji długość nóg i likwidując bujanie się mebla.
Winkiel ze zdjęcia to kątownik japoński Shinwa. Potężne i bardzo użyteczne narzędzie. Jego widok robi wrażenie, ale jego używanie wprowadza jeszcze wyższy poziom zachwytu. Naprawdę dzięki takim prostym narzędziom trasowanie staje się znacznie dokładniejsze. Ja swój nabyłem na dłuta.pl : http://www.dluta.pl/katalog/mierzenie/katomierze-i-katowniki/katownik-japonski-trojwymiarowy-aluminiowy.html
Pozdrawiam
— Andrzej
Gratulacje, dobrze „zmarnowany” kawałek orzecha 😉
Z projektowaniem mam tak samo – rzadko przygotowuję plany do wykonywanych projektów, a zamiast tego powtarzam kilka razy poszczególne detale, bo okazuje się, że wyszły inaczej, niż zaplanowałem 🙂
Fakt. Często z projektowaniem jest tak, że nie wszystko można przewidzieć. Niuanse wychodzą w trakcie realizacji. Potem trzeba nanosić poprawki lub projektować od nowa. Znam ten ból.
Jednak pół biedy, kiedy całość zwieńczona jest sukcesem. Gorzej kiedy nie wychodzi 🙁
W tym przypadku przedsięwzięcie można uznać za udane. Wygląda na solidny i ładny stołek 🙂
Dziękuję Krzysztof.
Planowanie pomaga nie popełnić wielu błędów w trakcie konstrukcji. „Plan jest niczym. Planowanie jest wszystkim” 🙂
Pozdrawiam i witam na moim blogu
— Andrzej Boczek